Moje zwykłe a jednak niezwykłe macierzyństwo

środa, 30 września 2015

Jedynak a rodzeństwo.

Bycie jedynakiem ma swoje zalety. Rodziców ma się tylko dla siebie, pokój ma się tylko dla siebie. Nie trzeba nosić ubrań po starszym bracie i siostrze. Zabawki są wypasione, książki zawsze nowe, dodatkowe zajęcia jak najbardziej w końcu tylko jedno dziecko rodzic wozi więc może sobie pozwolić na wycieczki po mieście, balet, jazda konna, tenis, piłka, języki wszelakie, basen, gitara, judo, karate… jest tego od wyboru do koloru.

Ma się przede wszystkim spokój. Można się spokojnie uczyć bez hałasów i wydzierania się z sąsiedniego pokoju, można przyjmować gości w pełnej swobodzie i niezależności, bez obawy, że ktoś wepchnie łeb między drzwi a futrynę. Nie trzeba z nikim rywalizować, kto szybszy, kto lepszy, kto bystrzejszy. Nie trzeba z nikim walczyć o względy rodziców, jest się rozpieszczanym. Nie tylko przez rodziców ale i przez dziadków, ciocie, wujków, jest się tylko jednym.
Ale i poprzeczka jest wysoko postawiona, trzeba spełnić oczekiwania rodziców, często ich niespełnione marzenia, ambicje, trzeba być doskonałym wiedząc, że rodzice będą chwalić się wszędzie tylko tym jedynakiem, bo tylko jego mają.
Posiadanie rodzeństwa jest wesołe. Trochę trudne zwłaszcza jak dzieci są małe. No niestety wkrada się element walki o wszystko, zwłaszcza miedzy starszakiem a młodszym małym dzieckiem. Jest walka o rodziców, o dziadków, o względy, o przychylność innych zgromadzonych, o uwagę, w końcu o zabawki, o swoją pozycję, o swój pokój, o wszystko.
Jest walka i rywalizacja od rana do wieczora, z przerwami na zabawę. O ile walka nie jest aż tak zła z punktu widzenia rodzica, co najwyżej jedno drugiemu da w łeb, trzeba uważać żeby tylko do większych krzywd nie doszło (zwłaszcza jak dzieci są małe). O tyle rywalizacja nieustanna spala. Powoduje, że to starsze dziecko staje się nerwowe, narażone jest ciągle na konieczność bycia lepszym wręcz idealnym żeby ten rodzic pochwalił, docenił, zauważył. Bo przecież od momentu urodzenia młodszej siostry czy brata wszyscy się zachwycają tylko młodszym rodzeństwem. Trzeba pilnować żeby im tak nie zostało więc walczy ten starszak o względy wszystkich dookoła. Ciągle mu przykro, bo chwalone jest młodsze częściej niż on. Mimo, że rodzice starają się jak mogą i chwalą za wszystko jemu i tak mało, mało i mało.
Jeśli rodzic posiadał rodzeństwo a jeszcze lepiej jak był takim starszakiem w dzieciństwie to wie dokładnie co boli w takiej sytuacji najbardziej. Trzeba tylko poszperać w pamięci i odświeżyć sobie pewne sytuacje. Na pewno taki starszak znajdzie zrozumienie u rodzica, kiedyś starszaka.
A jak rodzic jest jedynakiem? To katastrofa sytuacyjna po prostu. Czy on zrozumie starszaka jak ciągły chaos w domu? Czy on wie co to jest rywalizacja w ogóle, czy musiał walczyć o czyjeś względy?
Nie dość, że jedynak przyzwyczajony jest do spokoju, bo całe życie tak miał, spokój, równowaga, tylko on był dla rodziców a rodzice tylko dla niego nie trzeba było walczyć o swoje.
A tu nagle jak jedynak ma dwoje albo troje dzieci musi się rozczłonkować, podzielić swój czas na dzieci i męża bądź żonę jeszcze + praca zawodowa = doba za krótka.
Szuka jedynak jakiegoś miejsca w domu, bo chce się skupić, żeby pomyśleć. Nie potrafi w chaosie funkcjonować, musi mieć rodzic jedynak spokój, chwilę ciszy a tu ciągle każdy coś od niego chce. Z wielką tęsknotą wspomina chwile jak mógł zamknąć się w swoim pokoju i pobyć sam ze sobą ze swoimi myślami.
Ale jedno jest pewne. Rodzic jedynak stwierdza jednoznacznie, że życie jedynaka smutne jest, ubogie w pewne emocje, zwłaszcza w dzieciństwie. Może mieć jedynak znajomych, przyjaciół wielu, na zawołanie wręcz ale nie ma wariowania od samego rana jeszcze w piżamach, nikt tak nie będzie w niego wpatrzony jak młodszak w starszaka. Z nikim tak już fajnie jedynak nie zje śniadania jak rodzeństwo wymieniając się kanapkami, bądź tym co jest na nich, z nikim nie można powariować przed snem w tym samym łóżku, nikt nie jest super kompanem do każdej zabawy, z nikim nie można tak fajnie pobroić o każdej porze dnia, nikomu nie można naskarżyć na mamę jak da karę... A jeden za drugim murem stoi i w ogień by wskoczył (przynajmniej w dzieciństwie).
 
"...- Rodzeństwo to fantastyczna sprawa, socjalizuje nas, uczy otwartości, negocjowania, rozumienia emocji, interakcji z rówieśnikami - wylicza dr Przemysław Tomalski, kierownik Pracowni Neurokognitywistyki Rozwojowej UW, przy której założył pierwsze w Polsce laboratorium badania rozwoju poznawczego niemowląt BabyLab UW. Sam ma starszą siostrę i brata. - To widać, gdy rodzice idą z dzieckiem, które nie ma rodzeństwa, po raz pierwszy do żłobka czy przedszkola. Takie dzieci boją się obcych, są niezadowolone, bo cała uwaga otoczenia nie skupia się tylko na nich - dodaje...
 
... Laurie Kramer, psycholożka z University of Illinois, przebadała pod kątem konfliktów rodzeństwa w wieku od trzech do dziewięciu lat i obliczyła, że podczas 45-minutowej zabawy sprzeczki między dziećmi wybuchają średnio co 18 minut. Brzmi to groźnie, ale badaczka pociesza, że przecież konflikty także czegoś uczą. - Rodzeństwo walczy między sobą, ale uczy się w tym czasie, jak konflikty rozstrzygać - zauważa Douglas Downey z Ohio State University, który w 2004 roku badał pod kątem socjalizacji przedszkolaki. Te, które nie miały rodzeństwa, uzyskiwały średnio niższe wyniki w zakresie nawiązywania relacji z innymi i z samokontroli..."

Życie z rodzeństwem jest pełne chaosu, wariactw, pozbawione być może tego wszystkiego co ma jedynak a przynajmniej w części ale jest o wiele bardziej pełne przygód takich codziennych a nie tylko okazjonalnych. Fajnie jest mieć brata albo siostrę. Jeśli masz jedynaka(czkę) i dobrą sytuację materialną, rodzinną, zdrowotną i myślisz, że namawiam Cię na jeszcze jedno dziecko do kochania i całowania to… dobrze myślisz.
 
źródło: wyborcza.pl ("Czego nauczyło nas rodzeństwo")

6 komentarzy :

  1. Och jak wiele prawdy w tym co piszesz.... Jestem straszą siostra, mąż jest jedynakiem, nasza córka tez NIESTETY jest jedynaczką.... Ostatnio powiedziała mi, że na urodziny nie chce prezentu tylko żebym mogła jej dzidziusia urodzić, powtórzyła babci to samo, gdy ta zapytała ja o co by poprosiła złotą rybkę.... łezka się woku kręci, ale co zrobić!

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie jest mieć rodzeństwo, ale jako dorosła jedynaczka wcale nie czuję się skrzywdzona przez los. Wręcz przeciwnie, patrząc na część moich koleżanek z wielodzietnych rodzin uważam, że rodzeństwo może mieć zły wpływ na dziecko (chora rywalizacja, zazdrość w stosunku do rodzeństwa i kolegów jedynaków, bo tamci mają lepiej itp).
    Wszystko moim zdaniem zależy od charakteru dziecka i jego wychowania.

    OdpowiedzUsuń
  3. ...wychowania, zdrowego podejścia rodziców (bez faworyzacji absolutnie i porównań) zauważenia przez nich w porę owej właśnie rywalizacji, zazdrości, prób zaradzenia temu itd. itd

    OdpowiedzUsuń
  4. Myślę, że posiadanie rodzeństwa ma więcej plusów niż minusów, jednak faktycznie wychowanie ma w tym temacie zasadnicze znaczenie. Jestem najstarsza, a mam trójkę rodzeństwa i uważam, że posiadanie dwóch braci i siostry wpłynęło na mnie w ogromnym stopniu. Kluczowe było jednak dojrzałe podejście mojej mamy i taty do naszego wychowania.

    OdpowiedzUsuń

Dzięki za przeczytanie, dzięki dzięki za przyszły i ewentualny komentarz :-)