Będąc
w ciąży z moim pierworodnym dzieciem wyobrażałam sobie, że będę
matką taką koleżanką, przyjaciółką, że nie będę dawać
żadnych kar, zakazów, że z moim dzieckiem dogadam się i nie
będzie z tym problemów, że będziemy sobie chodzić w różne
fajne miejsca, będziemy sobie mówić o wszystkim, że będę
doradzać a dziecko będzie słuchać tych rad. Taka matka fajna
bohaterka. Ale też, że dziecko będzie mi radzić i ogólnie, że
będzie hiper, super, extra.
I
szczerze powiedziawszy jeszcze z rok temu tak było. W duchu
zacierałam ręce, mając nadzieję, że te wszystkie bunty
nastolatków o których wszędzie głośno ominą nas, po cichu sobie
myślałam:... ja to muszę mieć super podejście, w ogóle nas nie
dotyczy, to co inni rodzice mówią o swoich nastolatkach.
Aż tu pięknego słonecznego dnia usłyszałam:
.
.. nie interesuj się , moja sprawa, nie za dużo chcesz wiedzieć? Wychodzę … nie wiem o której będę, z kim? A czy to ważne … co słychać w szkole ... A po co ci to wiedzieć ... jakieś oceny może? … nie pamiętam…
.. nie interesuj się , moja sprawa, nie za dużo chcesz wiedzieć? Wychodzę … nie wiem o której będę, z kim? A czy to ważne … co słychać w szkole ... A po co ci to wiedzieć ... jakieś oceny może? … nie pamiętam…
No i zaczęło lać a nawet jest burza z piorunami od czasu do czasu a jakie błyskawice! na szczęście gradobicie się nie zdarzyło. Jeszcze.
Taaaakkk.
Niestety. Wydawało mi się, że mam podejście ... I tylko mi się wydawało. Bunt nastolatka nas nie omija. Mało tego myślę, że jesteśmy na starcie, aż strach pomyśleć co będzie dalej.
Od
pewnego czasu uwielbiam chodzić na wywiadówki, bo przynajmniej z
innymi rodzicami mogę skonfrontować, czy dane zachowania mojego
nastoletniego dziecia mieszczą się jeszcze w granicach normy czy
trzeba już iść do jakiegoś specjalisty od prostowania kręgosłupa
psychicznego. Mojego też zaznaczam (!)
Na
razie z tego co słyszę i widzę oni wszyscy mają tak samo, mało
tego moja skromna teoria jest taka, że młodzi, zbuntowani wzajemnie
się nakręcają. Bo jak dziecie nie chodzi do szkoły w czasie
wakacji np, to jest nawet miło i serdecznie.
Jakiś
czas temu, właściwie jakiś dawny czas temu stało się modne słowo
asertywność. My dorośli często w wieku dojrzałym przy okazji
jakiejś konfrontacji sytuacyjnej uczymy się jak tu być
asertywnymi i powtarzamy sobie „bądź asertywny, nie bój się
mówić tego co myślisz, tego co chcesz…” A oni, mam tu na myśli
grupę nastolatków, to już mają. Nie muszą się uczyć. Mam
wrażenie, że bynajmniej to moje nastoletnie dziecie z mlekiem
(modyfikowanym) tą asertywność wyssało. Ich cały świat jest
asertywny. Szkoda tylko, że w zakresie wypowiadania własnego zdania
i ich "chceń" wielu jak również odmawiania wszystkiego i wszystkim.
Bo asertywność to również przecież umiejętność przyjmowania
krytyki m.in. A delikatne zwrócenie uwagi (w ramach krytyki) w
kierunku nastolatka = awantura.
Czasami
w ferworze „walki” oczywiście na słowa, bo nie mogę się
zgodzić na to czy na tamto a logiczne argumenty nie trafiają,
odbijają się jak piłeczka pingpongowa od ściany, zaczynam się z
bezsilności śmiać. I zauważyłam, że to działa. Ten mój
bezsilny śmiech czyni cuda. Nastolatek jest zdezorientowany co się
dzieje, odbiło matce, czy co? Kończy się to tak, że w dwójkę
się śmiejemy. A na skutek śmiechu wydobywają się endorfiny, a co
endorfiny potrafią zdziałać wszyscy wiemy. Oczywiście wracamy do
tematu ale w zupełnie innych nastrojach ze świeższym jakby
spojrzeniem. Ale to ma miejsce w sytuacjach skrajnej bezsilności.
Oczywiście
nastolatek nastolatkowi nie równy, tak jak rodzic rodzicowi, dorosły
dorosłemu, dziecko dziecku Ale w pewnych fazach buntów, czy to
dwulatka, czterolatka, nastolatka są znamienne, pewne zachowania.
Specjalistą nie jestem. Jestem mamą3ki i to pierwsze przeciera
szlak. Mam nadzieję, że jak drugie i trzecie dojdą do buntu
nastolatka nie będę już tak po omacku działać i nie osiwieję do
końca.
Teraz uczę się być rodzicem nastolatka i przyznam szczerze, że to ciężka robota(wyczerpuje emocjonalnie). Ale nie ma to tamto, byle do przodu i z uśmiechem!
Teraz uczę się być rodzicem nastolatka i przyznam szczerze, że to ciężka robota(wyczerpuje emocjonalnie). Ale nie ma to tamto, byle do przodu i z uśmiechem!
poradnikzdrowie.pl radzi:
(kursywą,
pozwoliłam sobie dodać moje spostrzeżenia)
"...Ważne:
- Nie podnoś głosu. Twój krzyk to dla dziecka sygnał, że mu nie pomożesz (nie idzie, nie krzyczeć momentami, to ja potrzebuje pomocy raczej)
- Najpierw wysłuchaj. Pozwól mu przedstawić swój punkt widzenia. (czyli zagryzamy wargi zębami i uzbrajamy się w cierpliwość, można liczyć do 10)
- Nie przerywaj komentarzami. Zadawaj pytania. Jeśli widzisz, że dziecko ma problem z odpowiedzią, nie nalegaj. Może za kilka minut będzie gotowe ci odpowiedzieć. Naciskając, tylko je zniechęcisz. (ciężko się wcisnąć w potok słów z pytaniem, cud jak wyłapiesz co trzecie słowo)
- Nie musisz się zgadzać z tym, co nastolatek mówi, ani ulegać wszystkim jego prośbom i naciskom. Nie pozwól, by tobą manipulował. Ale pamiętaj o argumentach. Unikaj słów: "Zabraniam ci i koniec". (po wykorzystaniu pełnej argumentacji i próśb przychodzi i na to czas)
- Rozmawiaj spokojnie. "Rozumiem cię, ale...", "Podobają mi się twoje argumenty, jednak mnie nie przekonałeś, wrócimy do tej rozmowy za rok". (za rok? dla nich doba jest za długa)
- Jeśli czegoś dziecku zabraniasz, uzasadnij dlaczego. Przyznaj: "Martwię się o ciebie. Nie chce cię puścić na ten koncert, bo nie jestem w stanie zapobiec temu, co może cię tam spotkać". Dziecko poczuje, że się o nie troszczysz. Może zaproponuj, że je na ten koncert zawieziesz i odbierzesz. (mama siary mi nie rób!)
- Zadziw trochę swoje dziecko, zaskocz. Potraktuj problem z humorem. Rozładuj napięcie, niech dziecko wie, że ma fajnego rodzica. (działa w sytuacjach bezsilności)
- Nie mów: "Ja w twoim wieku, to...", ani "Mnie było gorzej, ty masz wszystko" - to na nic. Lepiej zabierz dziecko na zakupy, pokaż, ile coś kosztuje i jak długo trzeba na to pracować. (oni takich przeliczników nie mają, lepiej: kupię Ci to jak się dogadamy… bardziej działa i szybciej)
- Nie wygłaszaj wykładów ani nie zwracaj się jak do malucha. Traktuj dziecko jak partnera. Tłumacz w sposób prosty, zrozumiały (bo siła tkwi w prostocie..., w końcu zawsze można maila napisać...)
Tego nie rób:
- Nie bagatelizuj i nie ośmieszaj gustu, sympatii i potrzeb nastolatka. Co z tego, że chodzi w porwanych dżinsach? Co z tego, że słucha muzyki, która ci się nie podoba? Przypomnijmy sobie, jak ty się w tym wieku ubieralłaś, jakiej muzyki słuchalłaś, jak ozdabiałaś swój pokój (oj pamiętam! a porwane dżinsy uwielbiam)
- Unikaj bezwzględnych zakazów i nakazów. "Nie, bo nie i już". Nie dziwmy się, że dziecko nie będzie się do nich stosować. Wszystko, co robimy na siłę, rodzi bunt, także u dorosłego. (oni mogą mówić nie, bo nie i już a my dorośli to nie…. niesprawiedliwe)
- Nie trzymaj dziecka pod kloszem, żeby ochronić je przed złem tego świata. Nastolatek musi poznać reguły dorosłego świata. Masz mu o nich opowiedzieć i pomóc, żeby pierwsze doświadczenia w tym świecie nie stały się dla niego traumatycznym przeżyciem (opowiedziałam i drżę)
- Odbieranie dziecku przyjemności. Stop! Trochę zrozumienia. Przecież my też ich potrzebujemy, a cóż dopiero zestresowany nastolatek (zgadzam się)
- Przerzucanie naszych niespełnionych marzeń i planów na dziecko. Nie wysyłaj nastolatka na kurs dla płetwonurków (jeśli tego nie lubi) dlatego, że tobie nie było to dane. Wsłuchaj się w jego potrzeby, pozwól mieć własne pasje (jak najbardziej)..."
źródło: poradnikzdrowie.pl „nastolatek na wojennej ścieżce, czyli trudny okres dojrzewania”
Tego etapu dorastania boję się najbardziej :/
OdpowiedzUsuńWyobraź sobie, że ja cały czas też. I to właśnie na tym etapie dopadło mnie już kilka momentów zwątpienia w sens macierzyństwa. Nie ukrywam, niestety. Real Total :) Mam tylko nadzieję, że tak jak z kolek z tego też się wyrasta!
OdpowiedzUsuńJuż się boję c to będzie, gdy moje dziecko zostanie nastolatkiem... Serio. To przerażające. On już się buntuje i asertywność ma w małym palcu lewej nogi. A za lat 10 to ja osiwieję...
OdpowiedzUsuńSpoko, są farby do włosów. Całkiem dobre, powiem Ci :-)!
OdpowiedzUsuń