Moje zwykłe a jednak niezwykłe macierzyństwo

poniedziałek, 20 czerwca 2016

"Sfiksowani" chustami.

Ja również uwielbiam chusty, jak moje dzieci były małe, miałam ich trzy rodzaje jak nie więcej, byłam również na instruktażu z chustonoszenia, ale...

Jestem zwolennikiem a nie fanatykiem.

No właśnie, ale moje dzieci nie przepadały za chustami. Ku mojemu wielkiemu rozczarowaniu, po wielu próbach i fachowych poradach odpuściłam temat, mimo że jestem zwolennikiem chustonoszenia. Podkreślam zwolennikiem, ale nie fanatykiem! Potrafiłam rozróżnić co dziecku sprawia przyjemność a co nie. U nas przyjęły się nosidełka ergonomiczne, w późniejszym wieku te biodrowe. Rewelacja.
Do czego zmierzam. Otóż są wśród nas sfiksowani na punkcie chust. I nie są to dzieci.

Widziałam i byłam przerażona.

Byłam w przedszkolu na zebraniu rodziców, widzę taki obrazek:

Małżeństwo z dwójką dzieci, stawili się na zebranie oboje. Małe dziecko w wózku starsze na ławeczce (przyszły przedszkolak). Maleńkie było bardzo maleńkie, nawet chyba miesiąca nie miało. W pewnym momencie zaczęło płakać. Mama z prędkością turbo wciągnęła chustę i zaczęła nerwowo ją wiązać na oczach wszystkich zamiast wyjść z sali.
Zamiast przytulić, sprawdzić czy dziecko nie ma kupy, sprawdzić czy nie jest głodne, wyjść na korytarz, włożyć do wózka trochę pobujać... chusta wyciągana na oczach wszystkich była najważniejsza.


Chusta była piękna, kolorowa ale co z tego...

Sporo osób zabiera się za chustonoszenie bazując tylko na filmikach w internecie, pomijając fachowe szkolenia i rady profesjonalisty.
Ta dziewczyna prawie wpychała to maleńkie dziecko do chusty angażując w to tatę, który coraz bardziej był poirytowany zachowaniem kobiety. Naliczyłam cztery podejścia. Ewidentnie nie potrafiła tego zrobić. Chusta była piękna, kolorowa, tkana, długa, ale płacz dziecka był coraz większy.
Chociaż jestem z dala od wtrącania się był moment, że chciałam wstać i powiedzieć dziewczyno po prostu przytul to maleństwo, zamiast próbować motać na siłę w chustę. Dziecku ewidentnie się to nie podobało. W końcu udało się ale nadal był płacz. Na szczęście tata dziecka wykazał się rozsądkiem, zabrał maleństwo na korytarz, przytulił wsadził do wózka i przestało płakać.

Nic na siłę!

Ja rozumiem, że to fajne, że to modne, że zapewne chustonoszenie ma same plusy (też chciałam bardzo). Natomiast nie zapominajmy o najważniejszej kwestii, że robimy to głównie dla dziecka nie dla siebie i tylko dla własnej wygody. Jeśli ono nie lubi, nie chce, płacze po kilku-kilkunastu a nawet i więcej próbach, to czemu tak na siłę?

Ja również chciałam być chusto-mamą...

Ja również chciałam być chusto - mamą. Dlatego miałam kilka chust, sądząc, że rodzaj chusty coś zmieni. Zaliczyłam instruktaż jak prawidłowo wiązać chustę, myślałam że tu jest problem. Próbowałam w różnym wieku, w różnych odstępach czasu no ale nie wyszło. Szukałam czegoś, co moim dzieciom będzie odpowiadać, ale nie mi samej. Nic na siłę.

I tego właśnie nie rozumiem dlaczego niektórzy są tak bardzo sfiksowani na punkcie chust!

Poniżej kilka rad od specjalisty. Dlaczego tak się dzieje, że czasami dzieci płaczą w momencie wkładania do chusty i pytam również, czy rzeczywiście są dzieci które nie tolerują chustonoszenia i czy jest sens wówczas napierać?


Marta Kamińska
Doradca Noszenia ClauWi®
"Noszenie dziecka w chuście ma pomóc dziecku w zaadaptowaniu się do nowych warunków życia. Dziecko „mieszkając” w brzuchu doznawało trzech podstawowych bodźców: było mu ciasno, ciepło i słyszało bicie serca mamy. 
Wkładając dziecko w chustę chcemy mu przywrócić pierwotną jedność z rodzicem. Musimy pamiętać, że nasze dziecko komunikuje się z nami płaczem – w ten sposób „mówi” nam, że jest głodne i chce mleka, ma mokrą pieluchę i odczuwa dyskomfort, jest zmęczone i nie może zasnąć, albo, że potrzebuje naszej bliskości. Ale także poprzez płacz wyraża swoje emocje, m.in. niepewność w nowej sytuacji, niepokój, etc. 

Jednocześnie dziecko jest „barometrem emocji rodzica (szczególnie mamy)”. Stąd kiedy rodzic stresuje się wiązaniem, dziecku udziela się jego stres. Czasami dziecko chce powiedzieć: „Nie wiem co się dzieje, jestem blisko Ciebie mamo, a robi mi się dziwnie ciasno. A czasami sam proces wiązania nie jest dla dziecka miłym doświadczeniem, więc pojawia się płacz. 

Moje córki widząc chustę (kiedy ją już rozpoznawały) uśmiechały się, całe wiązanie zazwyczaj płakały, a kiedy poczuły węzeł pod pupą znów się uśmiechały. Moje własne doświadczenie mówi, że płacz dziecka najczęściej jest wynikiem stresu Rodziców, wynikającym z tego, że dopiero oswajają się z Maluszkiem, uczą się go prawidłowo chwytać, przewijać, kąpać, etc. i wiązanie chusty wydaje im się bardzo trudne, wręcz nieosiągalne dla nich. 

Znam dzieci, które strasznie płaczą w trakcie przewijania – niektórzy uważają, że nie lubią być gołe, inni, że drażni je kontakt z zimnym przewijakiem... Jednak czy ten płacz powoduje, że Rodzice rezygnują z przewijania? Starają się raczej znaleźć optymalne warunki dla wykonywania tej czynności. Niektóre dzieci, których rodziców uczyłam prawidłowo motać, początkowo płakały, a z czasem radośnie reagowały na chustę, niektóre potrzebowały, aby w trakcie wiązania w tle leciała ich ulubiona piosenka lub, aby rodzic odpowiednio się bujał, niektóre zaś uspokajały się, kiedy w trakcie wiązania Rodzic recytował inwokację z „Pana Tadeusza”. Dialog to jedna z najtrudniejszych form komunikacji, a dialog z noworodkiem lub niemowlakiem jest jeszcze trudniejszy, ponieważ wymaga bardzo uważnej obserwacji i otwartości ze strony rodzica.


Bardzo ważną kwestią jest moment, w którym zaczynamy „przygodę z chustą” – im dziecko jest starsze tym słabiej pamięta tzw. „bodźce brzuchowe” i trzeba mu je wtedy przypomnieć. Czasami zanim wiązanie chusty staje się zwykłą czynnością dnia codziennego potrzebne są zabawy z chustą takie jak „a kuku…” czy bujanie w chuście. Ważną rolę odgrywa także Doradca Noszenia – jego umiejętności, doświadczenia i przede wszystkim zaangażowanie i spokój. Oczywiście zdarzają się dzieci, które nie tolerują chusty. Jedna z mam, które uczyłam motać, bardzo chciała nosić swoją córeczkę w chuście. Uczyłam wiązać ją , jej męża i babcię dziecka, kiedy malutka miała 3 tygodnie. Dziecko po włożeniu w chustę płakało coraz mocniej i nie uspokajało się. Spróbowałyśmy zawiązać Małą w chustę kółkową, niestety poprawa była niewielka – dziecko wytrzymywało ok. 10 minut w chuście, po czym zaczynało z chustą walczyć i płakać. Zaproponowałam Mamie, aby skonsultowała się z fizjoterapeutą, ponieważ w mojej pracy był to pierwszy taki przypadek. Okazało się, że dziecko miało przykurcz w szyi. Pozycja w chuście była dla niej jak rehabilitacja – bolesna i nieprzyjemna. Po trzech tygodniach rehabilitacji i masażu Mała wróciła do chusty i dziś mając 4,5 msc. potrafi w niej słodko spać, nawet dwie godziny. Zazwyczaj dzieci „niechustowe” wymagają terapii, m.in. dzieci ze wzmożonym napięciem mięśniowym, dzieci z refluksem żołądkowo-przełykowym lub z nadwrażliwością dotykową, etc.

Musimy jednak pamiętać, że chusta ma być dla nas narzędziem pomocnym w wychowaniu dziecka, a nie powodem naszej frustracji. Tak jak nie dla każdego jest kapanie dziecka w wiaderku (zamiast w wanience), używanie pieluszek wielorazowych (zamiast pampersów), tak i chusta jest nie dla każdego! Dla mojej pierworodnej wózek był nie do przyjęcia, więc zaczęłyśmy bardzo intensywną przygodę z chustami, inni zaczną przygodę z noszeniem dopiero, kiedy dziecko samodzielnie usiądzie i rodzice będą mogli używać nosidła miękkiego (może ergonomicznego, a może mei tai`a?), a jeszcze inni będą używać tylko wózka… najważniejsze, aby Rodzice byli szczęśliwi, bo wtedy Dzieci także będą mogły być szczęśliwe!"

Gościnnie u  mnie na blogu: Marta Kamińska – na co dzień mama dwóch córeczek, z pasji Doradca Noszenia ClauWi®, z wykształcenia psycholog. Zapraszam również tutaj.

Ps. Na zamieszczenie zdjęć w tym poście została uzyskana zgoda od ich autora/właściciela.

A Wy macie jakieś doświadczenia z chustonoszeniem, udało się, korzystaliście z chust?





20 komentarzy :

  1. Jak dobrze przeczytać mądre słowa. Nic na siłę. Moda modą ale komfort dziecka powinien być najważniejszy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tego też powodu nam się nie udało z chustami, ale za to nosidełka ergonomiczne były strzałem w 10kę:)

      Usuń
  2. Masz rację, najważniejsze jest to, że ona ma być pomocna w wychowaniu, a nie źródłem naszej frustracji!

    OdpowiedzUsuń
  3. I to się nazywa rozsądne podejście do tematu! Serio, tak maleńkie dziecko, kruche i jeszcze nie trzymające pionu wpychała w tę chustę? Masakra! Ja nie nosiłam córki ani w chuście a ni w nosidełku. Jak młoda się urodziła nie czytałam blogów, nie były chyba jeszcze te chusty takie "modne" ;) Nie nosiłam i młoda jakoś nie ma braków :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chustonoszenie, to bardzo fajna sprawa, tylko trzeba jeszcze rozsądnie do tego podejść.

      Usuń
  4. Luhiliśmy, nosiliśmy ale wkład nam urósł i przytuł i teraz nosimy w manduce ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Niektórzy to naprawdę mają "nierówno pod sufitem...", biedne dziecko, mój Konrad to by mnie tam zrypał jakbym była na miejscu tej kobiety ;) JA nigdy nie nosiłam w chustach dzieci, bo jakoś mi to nie specjalnie przypadło do gustu, ale bardzo dobrze napisane, nic na siłę!

    OdpowiedzUsuń
  6. Pierwszego syna nie nosiłam ani w chuście ani w nosidelku bo jakoś tak wyszło. Drugiego mam zamiar "pochustosić", ale zobaczymy co z tego wyjdzie dopiero po porodzie. Ale na pewno nie mam zamiaru tego robić na siłę.

    OdpowiedzUsuń
  7. W 100% masz rację, we wszystkim trzeba umieć zachować umiar, nic na siłę! Moja córa ani myślała siedzieć w chuście, ona to prawdziwy rozbójnik, od małego lubiła przestrzeń i ruch, do dzisiaj nie lubi niczego co ją krępuje, rośnie mi mały urwis ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. U nas chusta też się świetnie sprawdza, np. kiedy zostaję w domu z Maluchem i nagle okazuje się, że trzeba wyjść z psem�� Ale nie tylko, Młodzież bardzo lubi też wspólne odkurzanie, bo przecież nie dość, że matka się kołysze, to jeszcze odkurzacz tak miło szumi�� Zupełnie nie rozumiem, jak ludzie mogą polegać na Youtube względem wiązania chusty�� Mało tego, czasem kupują same chusty tylko dlatego,że taka akurat im się spodoba, zupełnie nie zdając sobie sprawy z jej właściwości �� Wydają majątek na gryzaczki w kształcie żyrafki czy bambusowe pieluszki, ale na spotkanie z profesjonalistą kasy im szkoda �� My skorzystaliśmy z porad Marty i zdajemy sobie sprawę, że nasze wiązania wciąż nie są idealne. Wiemy za to, że trening czyni mistrza, a Marta ma na nas oko i w każdej chwili służy pomocą ��

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze mieć takie wsparcie w postaci profesjonalnego doradcy:)
      Zdarza się niestety, że niektórzy rodzice traktują chustę jako fajny, modny gadżet a nie jako narzędzie w wychowywaniu dziecka! Ograniczają się tylko do zakupu chusty i na tym koniec, pomijają całą ideę chustonoszenia Dzięki za komentarz, pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń
  9. Mój chłopak stwierdził, że muszę sobie coś takiego sprawić jak urodzę, a ja stwierdziłam, że sam sobie może kupić, ja się 9 miesięcy nanoszę dziecko ;)
    ohbobas.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto spróbować chociaż, jak się nie uda to odpuścić:)

      Usuń
  10. Nosiłam oboje, starszaka więcej, Panienka szybciej na wadze przybrała i zrobiła się wcześniej mobilna. Oboje bardzo to lubili, a i teraz panienkę na plecy zarzucamy czasem. Z niemałym jednak zdziwieniem słuchałam mam, które opowiadały o kolekcji chust w domu. Ja miałam 2 - elastyka na początek i tkaną na później. Chusta to było zawsze narzędzie ułatwiające mi życie a nie gadżet do pochwalenia się.

    OdpowiedzUsuń
  11. My korzystaliśmy :)
    Na początku to ja musiałam się przełamać, bardzo byłam przeciwna, nie podobało mi się to i pomógł mi w tym mój synuś, który chustę pokochał od pierwszych chwil :)
    Także u nas bardzo się sprawdziło ale tylko do roku, potem Jakub wolał biegać i tak jak piszesz nic na siłę, chustonoszenie trzeba było zakończyć :/

    OdpowiedzUsuń

Dzięki za przeczytanie, dzięki dzięki za przyszły i ewentualny komentarz :-)