Moje zwykłe a jednak niezwykłe macierzyństwo

wtorek, 23 lutego 2016

Czy mają prawo mi zabronić?

Kwestia 6-latków w szkole była poruszana na blogach wielokrotnie, był to temat numer 1 w zeszłym roku.

Również i ja opisywałam jak jest u nas, jaki są moje uwagi i z czym się borykamy. Nie ukrywam, że jest to temat bliski memu sercu, bo mam 6 – latka w szkole właśnie.

Zadam pytanie i proszę o odpowiedź! Jak jest Waszym zdaniem:
Czy dyrekcja szkoły ma prawo zabronić rodzicowi zaprowadzenia dziecka pod klasę (oczywiście mowa o tych najmniejszych dzieciach, bo nie bykach 13 letnich np.)

Otóż wczoraj mój dzieć przynosi na karteczce ze szkoły info, że od dnia dzisiejszego rodzice nie mogą odprowadzać dzieci pod klasę. Zaprowadzamy do szatni, pomagamy rozebrać się i dziecko samo idzie pod klasę.
Żeby była jasność w sprawie, faktycznie sporo szkół takie zakazy wydaje ze względów bezpieczeństwa. Trochę poczytałam na ten temat. Nie jest to wymysł tylko naszej szkoły. Ale też są różne szkoły. Niektóre mają całe osobne piętra dla małych dzieci, spotkałam się też z osobnym wejściem dla maluchów i wówczas nie widzę problemu żeby dziecko samo dotarło do swojej klasy.

Super. Ok.

Jeśli w szkole przejście między szatnią a korytarzem dla najmniejszych dzieci jest w miarę bezpieczne to ok. Trafiają do mnie argumenty szkoły, że chodzi o bezpieczeństwo dzieci, żeby nikt z dorosłych nie kręcił się po szkole, nie chcą obcych, że są kradzieże, że dorośli wnoszą pod butami błoto, piach itd. Ja jestem w stanie dużo zrozumieć.

Natomiast akurat w naszej szkole jest tak, że przejście z szatni do korytarza dla najmniejszych dzieci jest bardzo niebezpieczne.

No powiedz: ... puściłabyś swoje małe 6 letnie dziecko w tłum rozszalałych, dzikich nastolatków?

To co się dzieje podczas przerw na korytarzu (na tym odcinku miedzy szatnią a korytarzem dla maluchów) przechodzi czasami najśmielsze wyobrażenia.
Popychają się, całą bandą potrafią lecieć na Ciebie a Ty chronisz swoim ciałem małe dziecko, które właściwie powinno uczęszczać jako 6-latek w tej chwili dopiero do zerówki przecież. Owszem jest nauczyciel dyżurujący ale nie jest w stanie nad nimi zapanować. To właśnie na tym korytarzu widziałam jak gimnazjaliści, ot tak dla zabawy chlaszczą się po pyskach przy tym śmiejąc się w najlepsze (takie są teraz zabawy). Już nie wspomnę o wulgaryzmach i innych takich... Mają prawo ... taki wiek, pewnie to samo robiliśmy (no poza chlastaniem w pysk...)

Ale proszę, niech nikt się nie dziwi, że chce podprowadzić dziecia mego pod klasę i zaoszczędzić różnych nieprzyjemności.

No dobrze. Pomyślałam i rozwiązanie problemu znalazłam, bo w tej samej szkole jest mój nastoletni dzieć i ustaliliśmy, że ja zaprowadzam do szatni a nastoletni dzieć podprowadza pod klasę i super.

I dzisiaj tak miało być. Szatnia, rozbieramy się , stoimy na korytarzu (nazwę to poczekalnia) i czekamy na nastoletniego dziecia. Role i zadania przypisane. Matka spokojna.

Aż tu nagle podbiega do mnie woźny i krzyczy zamiast dzień dobry: ... jest zakaz, tam nie wolno... nie może pani tam wejść... do głosu nawet nie zostałam dopuszczona a chciałam tylko powiedzieć że ... ja wcale zamiaru nie mam tam wchodzić, czekam grzecznie... w końcu fuknęła, żeby wbić się w monolog woźnego .... ja nie chce tam wchodzić ale z przyjemnością chcę porozmawiać z władzami szkoły.

Oczywiście cała ta sytuacja wyprowadziła mnie z równowagi. Właściwie podejście woźnego, który niemalże siłą miałam wrażenie chce mnie powstrzymać, przed czymś czego wcale nie chcę zrobić. Nie lubię takich akcji.

W każdym razie udało mi się dostać do dyrekcji. Tam usłyszałam argumenty dlaczego ten zakaz został wprowadzony. Oczywiście, że w pełni to rozumiem ale też prosiłam o wyrozumiałość dla nas rodziców dzieci 6-letnich.
Zostałam wysłuchana, po części przyznano mi rację. Ustaliliśmy, że jeśli rodzice dzieci 6 letni boją się o ich bezpieczeństwo podczas tego przejścia niebezpiecznym korytarzem, to w drodze wyjątku mogą podprowadzić dziecko pod klasę.

Gdyby nie woźny, który wyprowadził mnie z równowagi, nie poszłabym porozmawiać. Zorganizowałabym to tak aby dzieć mały bezpiecznie trafił pod klasę. Nie należę do osób szumiących i czepiających o byle co.

W konsekwencji całego zajścia jestem zadowolona, bo jeśli nie mówisz o swoich bolączkach, to ktoś może o nich w ogóle nie wiedzieć. Okazało się, że rano większość mam (rodziców) miała taka przeprawę tylko ja jedna odważyłam się iść z problemem do dyrekcji.

Po raz drugi już z dyrekcją szkoły udowodniliśmy, że można znaleźć w wspólne rozwiązanie wystarczy mieć odwagę o tym rozmawiać. 

Uf.

65 komentarzy :

  1. Nieźle ... ehhh wiesz woźny pewnie chciał poczuć się ważny dlatego przejął się rola ha ha ha :D MASAKRAAA nadgorliwość gorsza od faszyzmu!! Bardzo dobrze zrobiłaś, czasem trzeba.

    OdpowiedzUsuń
  2. też jestem za rozmową :) Dobrze to załatwiłaś:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najpierw zdenerwowałam się strasznie ale później w spokojnej rozmowie z dyrekcją już było dobrze.

      Usuń
  3. Fajnym pomysłem jest piętro dla najmłodszych. Pewnie trudno to zrealizować. Dyrekcja powinna umiejscowić klasy maluchów jak najbardziej szatni. Jeśli tego nie robi to niestety trzeba poczekać na pierwszą złamaną rękę (oby nie). Na Twoim miejscu zlewałbym ten zakaz i tyle :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niektórzy zlali ale wiesz... człowiek zawsze chce być fair, zakaz to zakaz. Na szczęście pozytywnie (mam nadzieję) się to skończyło:)

      Usuń
  4. Kochana ja Ciebie podziwiam za to, że woźny wyszedł z tego żywy, bo ja to bym go tam chyba gołymi rękoma udusiła!!!!
    O Boże, ja bym się też na taki zakaz nigdy nie zgodziła aż mi ciśnienie podskoczyło, przypomniała mi się sytuacja gdy synowie w tym wieku uczyli się sznurować w szkole buty i pani dyrektor zabroniła mieć zmienne obuwie na rzepy, tłumacząc, że to dzieci rozleniwia, jak ją dopadłam to....zaraz zdanie zmieniła wrrrr

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak tak Ciebie czytam, to aż się boję gdy sama zacznę ten etap życia: dzieci w szkole... U nas na szczęście jest osobny budynek dla 0-3, a w ogóle to nie ma gimnazjum. Ale ja też jestem z tych nadopiekuńczych - pewnie będę czatować pod drzwiami aż moje dziecię osobiste usiądzie bezpiecznie w ławce... ;) ;)
    I gratuluję zachowania zimnej krwi!! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nawet nie chodzi o nadopiekuńczość, bo prawie cała klasa (tzn. rodzice tych dzieci) byłaby nadopiekuńcza tam rzeczywiście jest niebezpiecznie, zresztą przyznano mi rację.

      Usuń
    2. Nie, nie - nie Ty jesteś nadopiekuńcza! Tylko pewnie ja będę - mimo oddzielnego budynku, boiska, placu zabaw i innych udogodnień, żebym właśnie nie musiała się tak denerwować jak Ty i inni rodzice. Ja też przyznaję Ci rację! Jestem nauczycielem - pracowałam w gimnazjum... Wiem jak jest... niestety...

      Usuń
    3. Macie oddzielny budynek dla klas 0-3 to bajka jak nie ma jeszcze do tego gimnazjum to mega bajka. Nie będzie tak źle:)

      Usuń
  6. Ja znam kompromisowe rozwiązanie - nauczyciel wychowawca schodził do szatni po całą klasę Maluchów, zazwyczaj o "8.05", aby starsze dzieciaki zaczęły lekcje. Cisza, spokój, bezpiecznie dla dzieci i rodziców. Uważam, że bardzo konstruktywne rozwiązanie. (I to lata temu już wprowadzone, bo małego Brata podprowadzałam do zerówki już 15 lat temu....). Kwestia ustosunkowania się dyrektora szkoły do zasad ogólnych w mądry sposób. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety w naszej szkole nie można czegoś takiego wprowadzić. Proponowałam. Lekcje muszą zaczynać się tak jak w innych klasach, czyli np. o 8:00, żeby była cisza.

      Usuń
  7. Cieć najważniejszy być musi i kuniec!
    Nie zrozum mnie źle, ale dzieć Twój już od paru miesięcy chodzi do szkoły, wychodzi na przerwy i po lekcjach do szatni i jakoś go nie rozdeptali. Zapytaj go, może sam sobie radzi, czasem my dorośli widzimy problemy tam gdzie dzieci ich nie widzą. Czy myślisz, że jako 7-latek nagle stanie się dużo większy i ostrożniejszy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzieci od 1 do 3 mają swój korytarz i mogą tylko tam przebywać (mają zakaz wejścia na korytarze dla starszych dzieci) i całe szczęście. Natomiast po lekcjach dzieci są przeprowadzane przez ten niebezpieczny, opisywany przeze mnie korytarz przez nauczyciela do szatni, z której rodzice odbierają swoje maluchy. I tu szkoła wykazała się dobrą organizacją. Tylko w drugą stronę jest problem z zaprowadzaniem (zupełnie nie rozumiem dlaczego). Myślę, że jako 7 latek będzie o te kilka ładnych miesięcy starszy i dojrzalszy emocjonalnie przede wszystkim! Uwierz każdy tydzień, każdy miesiąc dodaje odwagi i obycia:)

      Usuń
    2. Aaaaa to insza inszość :P Ja oczyma wyobraźni widziałam jak Twój na przerwie przemyka między gimbami do WC i daje rade!

      Usuń
    3. Znając życie, będzie tak za chwilę:)

      Usuń
  8. Ufff... Ty miałaś jeszcze to szczęście, że masz starszaka, który brata pod klasę bezpiecznie odeskortuje. Swoją drogą, zastanawiam się co te dzieciaki na przerwach robią.

    OdpowiedzUsuń
  9. Klasy najmłodsze mają swój korytarz i tam rządzą. I to jak:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Sześciolatki w szkole..
    Ciągle myślę nad tym tematem i wciąż widzę jak bardzo chory był to pomysł.
    Współczuję sytuacji. My mamy to szczęście, że córka chodzi do fili dla klas 1-3 więc mam pewność, że żaden kaban jej nie rozdepcze.. ;) ale ta szkoła przyprawia mnie o mdłości, bo tak jak wspomniałaś nasze dzieci powinny bawić się jeszcze w zerówce.. A jaka jest Wasza decyzja co do dlaszej edukacji? Idzie dzieć do 2 kl?

    Notes M

    OdpowiedzUsuń
  11. Jeśli miałabym możliwość cofnięcia się w czasie to odroczyłabym. Natomiast w tej chwili dziec mój ma znajomych w klasie, których lubi, uwielbia Panią swoją, tyle już przeszliśmy i walczyliśmy, że przejdzie do 2 klasy razem ze swoją ekipą całą:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie wiem co bym zrobiła na Twoim miejscu, ale prawdopodobnie klepsydra za woźnego już by wisiała na pobliskim słupie ogłoszeniowym...

    OdpowiedzUsuń
  13. Woźny za bardzo przejął się swoją rolą - nie znoszę takich sytuacji - szacun za "cywilizowane" załatwienie sprawy

    OdpowiedzUsuń
  14. Starałam się ale co się wkurzyłam to moje:)

    OdpowiedzUsuń
  15. Ja myślę, że jeśli za kilka lat nie zmienią się przepisy i ten dylemat dla rodziców 6-latków będzie nadal aktualny - postaramy się o odroczenie.

    Odnośnie konkretnej sytuacji z przejściem przez korytarz - gratuluję Ci asertywności i tego, że nie bałaś się przedstawić dyrekcji własnych argumentów. Gdybym sama widziała realne zagrożenie dla bezpieczeństwa dziecka, na pewno wykazałabym się niesubordynacją, staranowała woźnego i nadal Bąbla pod klasę odprowadzała ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Napiszę tylko, że ruszyłam lawinę dzisiaj kolejni rodzice, rozmawiają na ten temat. Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  17. U nas dzieci z klas 1-3 są cały czas w szkole pod opieką wychowawcy lub innego nauczyciela(religia, angielski), przerwy maja w innych porach, niż starsi uczniowie i wychodzą na przerwę z nauczycielem, nawet do biblioteki i na obiad idą pod opieką, inna sprawa, ze dzieciom bardziej samodzielnym nie bardzo to pasuje...
    Zakazom wędrowania dorosłych po szkole proszę nie dziwić, bo zdarzały się wejścia RÓŻNYCH osób i przeszkadzania w lekcjach, nie mówiąc o awanturach, kiedy to rodzice, wujkowie, babcie chcieli sami wymierzać "sprawiedliwość" na uczniach . Z jednej strony domagamy się by dzieci były bezpieczne, a z drugiej wejść do szkoły na pietra chce każdy. Na zebraniach i na Radzie Rodziców można takie sprawy poruszyć. Nie trzeba do tego odwagi, może dyplomacji...
    Pozdrawiam:-)

    OdpowiedzUsuń
  18. Ogóle zebrania u nas są dwa razy do roku, trochę za dużo czekania. Jest cała gama rozwiązań aby aby dorośli nie kręcili się po korytarzach w szkole. Trzeba jednak o tym rozmawiać i znaleźć consensus. Mi się udało, zobaczymy na jak długo. Nie widzę również problemu aby to nauczyciel przychodził przed lekcjami po całą klasę do szatni... jednak kto inny widzi w tym problem:) Pozdrawiam również:)

    OdpowiedzUsuń
  19. Jak mam być szczera to chyba nie byłabym tak wyrozumiała i rozmowa z dyrekcją byłaby nieunikniona. Bezpieczeństwo to istotna kwestia a w tym wypadku myślę że są przesłanki by się obawiać o małoletniego.

    OdpowiedzUsuń
  20. W takim przypadku jak opisujesz, wspólny korytarz, to oczywiste że nie powinni zabraniać odprowadzać dzieci pod klasę. Ja chodziłam właśnie do takiej szkoły, gdzie wczesna podstawówka, była na jednym korytarzu z gimnazjalistami, rożne rzeczy się działy, a teraz gimnazjaliści ponoć jeszcze gorsi ;) Tak że gratuluję odwagi! Jak nic powinnaś należeć do rady rodziców. Jest takie coś? U nas było ;)

    OdpowiedzUsuń
  21. Jest rada rodziców, wybrana we wrześniu.

    OdpowiedzUsuń
  22. Woźny to się pewnie bał, że pracę straci. A odpowiadając na Twoje pytanie, nie puściłabym w takiej sytuacji, jaką opisujesz. U nas jest to rozwiązane w taki sposób, że dzieci zostają w świetlicy pod opieką, a chwilę przed dzwonkiem przychodzi pani wychowawczyni i zabiera wszystkich do klasy.
    I ja się akurat cieszę, bo mojemu dziecku tego trzeba było, bo stało się odrobinę bardziej samodzielne i bardzo z tego dumne.

    OdpowiedzUsuń
  23. I dobrze że zareagowałaś. Pewnie też bym tak zrobiła, przecież to o twoje dziecko chodzi. A woźny... cóż, pominę go xD

    OdpowiedzUsuń
  24. Też jestem zadowolona z takiego stanu rzeczy:)

    OdpowiedzUsuń
  25. Starsze dzieci są zdecydowanie bardziej chaotyczne i różne rzeczy się dzieją na tych szkolnych korytarzach. W mojej szkole dolne piętro było dla tych młodszych klas a dwa kolejne dla starszych. Dobre rozwiązanie, ale niestety nie każda szkoła ma takie warunki.

    OdpowiedzUsuń
  26. Bardzo dobre rozwiązanie:) Zazdroszczę!

    OdpowiedzUsuń
  27. U Nas są dwa budynki podstawówki, które łączy boisko. W 'Małej Szkole' są klasy 1-2 a pozostałe w dużym budynku. Nie wiem dokładnie jak to wygląda teraz, ale kiedyś każda klasa miała osobną szatnię zaraz przy wejściu do klasy. Nie wiem czy rodzice mogą odprowadzać tam dzieci, ale myślę, że tak. Kwestie bezpieczeństwa kwestiami bezpieczeństwa, ale moim zdaniem nie ma co popadać w takie skrajności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja pamiętam za moich dziecięcych lat, że klasy od 1-3 miały swój korytarz, zupełnie przy wejściu żeby nie trzeba się przeciskać i wieszaki też przy klasie.I jakoś wszystko było ok. Ci "duzi" byli zupełnie z innej strony budynku.

      Usuń
  28. Aż mi się przypomniało jak chodziłam do zerówki i na jednej przerwie, chłopak ze starszej klasy biegł i mnie popchnął, ja wylądowałam na ścianie i ręka zwichnięta... ;/ Szkoła powinna znaleźć jakieś rozwiązanie dla takich maluszków, ktoś kto ich przeprowadza czy coś, bo w sumie, to że dorosłych nie wpuszczają to niby dobrze, ale żeby te dzieciątka tak same się szwędały...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak też zaproponowałam, nawet żeby nadgorliwy woźny swoja nadgorliwość przelał na bezpieczne przeprowadzenie dzieci przez niebezpieczny korytarz. Nie przeszło.

      Usuń
  29. U nas z kolei nikt nikogo nie pilnuje..... Drazni mnie, że KAŻDY może wejsć do szkoły! te maluchy nie są nijak oddzielone od starszaków! Jednak takie matki kwoki, które warują u nas pod drzwiami klasy kiedy nauczycielka odprowadza po lekcjach dzieci do szatni i sa pod jej opieką - drażnią mnie! Nauczycielka tyle razy prosiła, by czekać w szatni, bo potem dzieciaki jej się rozchodzą i ona nie ogarnia gdzie które jest! Tu ma rację, ale jesli nie czeka PRZED zajęciami na dzieci to rodzic POWINIEN miec prawo odprowadzic tego malca pod klasę!

    OdpowiedzUsuń
  30. Ogólne założenie jest bardzo dobre, nikt obcy nie może kręcić się po szkole ale idzie to zorganizowaś w taki sposób żeby i wilk był syty i owca cała:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otóż to :)) Dziś klasa mojej córki miała zastępstwo, pojechałam po córkę zabierając też sąsiadkę...nauczycielka nawet nie wie kiedy i jak dziewczynki zniknęły ze szkoły :( Cóż, tak mógł jej zabrać ktokolwiek!! Na szczęście dziewczyny są kumate :)

      Usuń
  31. Brawo! Czasem człowiek nie zapyta, nie porozmawia a narzeka na 102...super to załatwiłaś :)

    OdpowiedzUsuń
  32. Lubię sytuacje jasne i klarowne. Szkoda tylko,że tak się zdenerwowałam:)

    OdpowiedzUsuń
  33. U nas tez nie wpuszczają, a pani woźna to postrach wszystkich dzieci. Poki co młody w zerówce, ale wejście klasy od 1-3 maja wspólne z zerówkami przedszkolnymi wiec widze jak to wygląda i wcale nie spieszy mi się go puszczac do szkoly

    OdpowiedzUsuń
  34. co za głupota. nie wolno , phi.. a co to.. więzienie? że się na widzenie tylko przychodzi...

    OdpowiedzUsuń
  35. Gratuluję postawy! tak powinien zachować się każdy rodzic, któremu nie odpowiadają zasady w szkole, a do tego wręcz śmieszne zasady.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  36. Również mi się tak wydaje:) Pozdrawiam także:)

    OdpowiedzUsuń
  37. Brawo matka lwica! :) Super, jak rodzic ma odwagę walczyć z systemem. Bo okazuje się, że chociaż chciałaś sprawę rozwiązać sposobem, to napotkałaś mur. Swoją droga uwielbiam te Twoje posty "szkolne", jakoś tak uświadamiam sobie ile to mnie czeka i że trzeba już rosnąc w siłę. :D

    OdpowiedzUsuń
  38. A może szkole chodzi o to, aby dzieci były bardziej samodzielne.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak o to własnie chodzi, tylko ktoś zapomniał, że to są dzieci 6 letnie, na dobrą sprawę jeszcze przedszkolne.

      Usuń
  39. Czytam i oczom nie wierzę! Co to za głupie pomysły! A dzieci to nie brudzą? Prędzej bym takie małolaty posądziła okradzież niż dorosłych. Jak dla mnie to paranoja. Dobrze, że u nas takie małe dzieci są w oddzielnym budynku i nigdy nikomu do głowy nie przyszło żeby zabraniać rodzicom odprowadzać je do sali.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak uważam. Poza tym przecież można wprowadzić identyfikatory, czy też spisywać przy wejściu i jest cała inna gama rozwiązań:)

      Usuń
  40. Rozmowa potrafi "góry przenosić"! Bezpieczeństwo dziecka na 1 miejscu i juz!

    OdpowiedzUsuń

Dzięki za przeczytanie, dzięki dzięki za przyszły i ewentualny komentarz :-)