Nie
wiem kiedy to zleciało. Przecież niedawno to ja bawiłam się w
piaskownicy...
A
nawet piaskownicę robiłam w pokoju rodziców na dywanie wcześnie
rano, jak spali. Przyniosłam piach w wiaderkach z placu zabaw przed
blokiem i robiłam babki na dywanie. Przecież tak niedawno mój ojciec
wepchnął mnie na scenę na jakimś miejskim festynie, żebym
zaczęła przygodę z mikrofonem:)
Przecież tak niedawno jeździłam na wakacje z rodzicami i były to
najcudowniejsze wakacje mojego życia. Przecież tak niedawno mówiłam, że idę na chwilę przed blok, po czym wracałam po 5
godzinach. Przecież tak niedawno mówiłam mamie, że nie będę z
chłopakami na motorach jeździć a jeździłam. Przecież nie tak
dawno, nosiłam glany i czerwone włosy. Dobra glany mam i czasami
zakładam!
Przecież tak niedawno przedstawiłam mojemu ojcu chłopaka, który przyjechał do mnie na motorze a dziś jest moim mężem... kiedy to zleciało?
W
każdym razie dzisiaj jest tak, że czasami mam ochotę być kumplem
moich dzieci. Zapominam, że jestem mamą. Chcę z nimi wariować,
turlać się z górek, robić orła na śniegu, taplać się w wodzie,
bawić w chowanego i robić babki w domu na podłodze, rysować po białych ścianach i robić piękne dzieło sztuki z plasteliny na drzwiach. Najchętniej
zabrałabym ich na trzepak i pokazała laptopa naszych czasów. Ale
nie widzę w bliskiej okolicy trzepaka.
Przychodzi
do mnie nastoletni dzieć i gadamy sobie ot tak, o kumplach z klasy o
przygodach wszelakich, znam ich wszystkich z opowiadań. Jak ich spotykam mam ochotę z nimi pogadać. Wyrwać się z nimi na godzinkę, dwie.
Idąc
ulicą zapominam się i mówię znajomym mojego dziecia cześć,
zamiast grzeczne dzień dobry jak na rodzica przystało! Bo wiecie wszyscy rodzice mówią dzień dobry a ja mówię cześć! (jest mi czasami głupio ale co tam! samo wyrywa mi się z gardła)
Miło mi gdy mój dzieć nastoletni mówi: jesteś w porzo!
Wiecie
jak głupio się słucha o przygodach, perypetiach, historiach które
przed chwilą Tobie się przydarzyły, takie czy inne, podobne w
każdym razie...Miło mi gdy mój dzieć nastoletni mówi: jesteś w porzo!
Retrospekcja na całego.
Pierwszą miłość dziecia swego przeżywasz razem z Nim. Przypominasz sobie jak to było, przecież przed chwilą z Tobą:)
Pierwszą miłość dziecia swego przeżywasz razem z Nim. Przypominasz sobie jak to było, przecież przed chwilą z Tobą:)
Jak po raz pierwszy zostałam mamą, niewiele wiedziałam na temat dzieci. Oczywiście, że pomagała mi mama ale jak to zwykle bywa, każda młoda mama chce po swojemu i jest oporna na wszelkie sugestie. Gdy urodziłam pierwsze dziecko spoważniałam. Były momenty, w których przerastało mnie to. Byłam ciężko zaskoczona, że wyspać się nie można, że są jakieś problemy z karmieniem, że dzieci nie słuchają, że są jakieś bunty itd itd. Nie umiałam wyluzować. Zbyt się spinałam chcąc być najlepszą mamą pod słońcem. Zatraciłam wtedy na chwilę mój młodzieńczy polot, byłam zbyt zmęczona na zabawę, nie myślałam o tym, nie chciałam nawet. Bycie mamą zobowiązuje! Stałam się Panią Mamą.
Dzisiaj jest inaczej. Patrząc na nich mam ochotę być kumplem moich dzieci!
I wiecie co! Niech to się nie zmienia:)
I wiecie co! Niech to się nie zmienia:)
Oj....Mam tak samo :) Aż żal że ten czas tak szybko leci. Tylko jestem już "dalej" . Jak by się mój Dziecek postarał mogła bym być PaniąBabcią
OdpowiedzUsuń:) A to też ciekawe doświadczenie zapewne:)
OdpowiedzUsuńNie jestem aż tak ciekawa :)
UsuńTo bardzo fajnie, bo poważne i sztywne mamy nie są takie spoko ;)
OdpowiedzUsuńTeż tak sumie myślę:)
OdpowiedzUsuńBrawo!!!! Ja nie turlam się co prawda z córką i gdyby mi przyniosła do pokoju wiaderko piasku chyba bym oszalała, ale......dużo z nią rozmawiam i ona już teraz, mając sześć lat, wie i mam nadzieję, że zapamięta na zawsze, że zawsze może do mnie przyjść, pogadać jak z przyjaciółką :)
OdpowiedzUsuńTo super:) To jest ważne dla dzieci:)
UsuńPS jeśli po moją kiedys nastoletnią już córke przyjedzie gość na motorze.....mąż go raczej pogoni :))))))
OdpowiedzUsuńNie pogoni:);)
UsuńAle się to miło czytało. Już zaczęłam sobie wyobrażać jak to będzie jak moja Blanka podrośnie i może jeszcze jakieś inne dzieciaki się pojawią. ;) Fantastyczną jesteś mamą! Jak czytałam o Tobie, to jakbym czytała o mojej mamie. Bardzo bym chciała mieć kiedyś z Blanką taki super kontakt jak ona miała i ma ze mną. :) Wszystkie dzieciaki mi takiej mamy zazdrościły. A jak się zaczęły miłości młodzieńcze to siedziałyśmy we trzy z moją przyjaciółką i mamą w kuchni i ona nam opowiadała o swoich przeżyciach z lat szkolnych i zwierzałyśmy jej się, doradzałyśmy. Super czas!
OdpowiedzUsuńNiedaleko pada jabłko od jabłoni więc Masz szansę być taka jak Twoja Mama:)
UsuńJa właśnie jestem na etapie spiny o wszystko- czasami jestem taka spięta, że mam wrażenie, że zaraz wybuchnę! Mam nadzieję, że druga dzidzia, która niedługo przyjdzie na świat, wyleczy mnie trochę z tego i za jakiś czas będę mogła napisać to, co Ty- mądrość przychodzi z wiekiem, prawda? :))
OdpowiedzUsuń:) z wiekiem to nie wiem ale z doświadczeniem na pewno;)
UsuńJesteś fantastyczną mamą :) Ja czasami staram się być właśnie kumplem, a niekidy muszę jedna być tą zrzędą - dużo zależy od sytuacji :)
OdpowiedzUsuńA nie no zrzędliwa to ja też jestem i to jak!
OdpowiedzUsuńJa pamietam jak jeździłam na łyżwach po dywanie ;) Z moimi dziećmi mam dobry kontakt bo zawsze traktuję ich jak równych sobie partnerów, robie orły na sniegu czasem zjeżdzam na pupie po błotnej ślozgawce, co mi tam, dzieki temu mogę poszaleć. Ale jak trzeba to pogadam z nimi poważnie, wysłucham. Kiedyś chciałam być przez moment taka idealna ale dzięki Bogu szybko mi przeszło
OdpowiedzUsuńTo tak jak mi:) I też jestem z tego zadowolona!
UsuńBycie mamą zobowiązuje - dokładnie :)
OdpowiedzUsuńTo prawda!
UsuńDokładnie! Ja też lubię być kumplem. I widzę, że starsza córa też lubi mnie jako kumpla. Dziś, przykładowo, ubrałyśmy się podobnie i gadałyśmy sobie jak głupowate blondynki (nie obrażając). Po chwili córa rzekła mi: "wiesz mamo, lubię jak jesteś moją siostrą". I to jest super :D :D :D
OdpowiedzUsuńRewelacja! Takie słowa usłyszeć to dopiero coś:)
UsuńBo to tak chyba działa, że z własnym dzieckiem zaprzyjaźniamy się , gdy same poczujemy się już nie tylko matkami. Oczywista dobry kontakt lepiej mieć cały czas, ale gdy codzienne obowiązki nie są juz takie zajmujące, znajdujemy w kontaktach ze starszym dzieckiem prawdziwa przyjemność. A potem? Potem powoli dojrzewamy do bycia dziadkami. Takie koło życia...
OdpowiedzUsuńTak właśnie jest:)
OdpowiedzUsuńJa to ogólnie jak poszłam do pracy to dostałam przysłowiowego "kijka w tyłek". Spoważniałam i zapomniałam o szaleństwach. Potem narodziło się dziecko i było jeszcze gorzej. Dziś zaczynam normalnieć :) Jeszcze długa droga przede mną, ale zaczynam ją z uśmiechem na twarzy.
OdpowiedzUsuńI o to chodzi:)
OdpowiedzUsuńJa ostatnio zjeżdżałam z dziećmi na sankach:-)
OdpowiedzUsuńJa też i trochę szkoda, ze już śniegu nie m:)
UsuńSuper :)
OdpowiedzUsuńTeż chciałabym aby kontakt z moimi dziećmi był na zasadzie przyjaźni, zobaczymy co czas pokaże i co z tego wyjdzie :)
Ja myślę, że prędzej czy później to nastąpi.Trzeba po prostu dużo rozmawiać z dziećmi a przede wszystkim zwracać na nie uwagę. Ekspertem nie jestem i robię tak mi mi intuicja podpowiada.
UsuńTaka kumpelska relacja z rodzicami jest wspaniała. Sama gdy zaczęłam dorastać byłam z mamą bardzo blisko. Mówiłam jej wszystko nie miałam przed nią sekretów. Jest moją mamą i przyjaciółką zarazem. I to jest chyba najlepsze w takim sposobie wychowania, że dziecko potrafi się przed rodzicem otworzyć :)
OdpowiedzUsuńTo jest bardzo cenne. Wiem również z doświadczenia, bo u mnie w domu było tak samo:)
OdpowiedzUsuńZ jednej strony to już się nie mogę doczekać aż moja córcia będzie troszkę starsza i będę sobie mogła z nią normalnie pogadać czy zrobić orła na śniegu :) Teraz też jest fajnie, nawzajem się rozśmieszamy i jest wesoło.
OdpowiedzUsuńKażdy wiek ma swoje plusy:)
OdpowiedzUsuńCzyżbym była Panią Mamą? Coś ostatnio, a może i dłużej nie mam siły i ochoty na zabawy, ani po pracy ani w weekendy a gdy już się bawię, to tylko sprawdzam ile jeszcze 'muszę';P Pewnie zatęsknię z tym, kiedyś, gdy już nikt nie będzie chciał się ze mną bawić ;)
OdpowiedzUsuńZnam to, też tak miałam:)
UsuńBardzo fajne podejście :) To, że ma się dzieci, nie oznacza automatycznie, że trzeba stać się dystyngowaną, śmiertelnie poważną matroną ;) My z mężem wygłupiamy się czasami chyba nawet bardziej niż Bąbel i mamy z tych wszystkich "dzieciowych" atrakcji większą frajdę, niż on :)
OdpowiedzUsuńCzasami też jest tak u nas:)
UsuńI prawidłowo. Mi też podoba się taki system. Być matką i przyjacielem. Da się.
OdpowiedzUsuńStaram się, żeby dało się:)
OdpowiedzUsuńWedług mnie rozmowa jest jednym z najważniejszych wyzwań rodzicielstwa. Wielu ludzi ma z z tym problemy- rzucając stwierdzenia, że dzieci i ryby głosu nie mają. Trzeba być trochę przyjacielem, trochę stróżem i wyznaczającym zasady- jednak jeśli umiar będzie zachowany- nikomu nic złego się nie stanie :)
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem jak będzie u nas za kilkanaście lat :)
U mnie ciekawy dość przedział wiekowy i to pierwsze pierworodne przeciera szlaki, nie ukrywam:)Trochę już wiem co mnie czeka z tymi Maluchami moimi:)
UsuńU mnie jest trochę inaczej - ja jeszcze nie mogę do końca uświadomić sobie tego, że mamą zostałam. Jak Lila była mała to było bardziej realne niż teraz... to trochę dziwne i nie potrafię tego do końca wytłumaczyć. Ale z każdym dniem czuję się jej coraz mniej potrzebna i tak jakby nie zdążyłam się przyzwyczaić do tej myśli, że spoczywa na mnie aż tak wielka odopowiedzialność :)
OdpowiedzUsuń----------------------------------
www.omatkopolko.pl
Myślę, że to dobrze. Czasami świadomość tej właśnie wielkiej odpowiedzialności powoduje, że się spinamy i nie stać nas na spontaniczność. Tak właśnie było gdy zostałam pierwszy raz mamą:)
UsuńJak czasem patrzę na moje małe (rok i pięć) to czasem się dziwię, że to moje. Nie czuję się mamusiowato, tarzamy się po dywanie i łazimy po kałużach, ale czasem wydaje mi się, że może za mało poważna jestem?
OdpowiedzUsuńHa! Też tak mam:)
OdpowiedzUsuńzawsze jestem kumplem swoich dzieci - i love it. Oni też to kochają:) i odpowiada mi taki "wzór macierzyństwa" :)
OdpowiedzUsuńSzczerze powiedziawszy mi też odpowiada taki "wzór macierzyństwa":)
OdpowiedzUsuńMój tata też zawsze mówił cześć moim znajomym. Bądź dzieckiem kiedy tylko się da. Ja uwielbiałam gdy moi rodzice zapominali, że są dorośli.To bardzo zbliża.
OdpowiedzUsuńTeż do takich wniosków doszłam:)
UsuńMoje dzieci jeszcze za małe na takich kumpli bo to wiek żłobkowy i sam początek przedszkola. Ale uwielbiam pracować z młodymi ludźmi więc pewnie jak ty będą tą od "Cześć"
OdpowiedzUsuńPolecam:)
UsuńMi też się wydaje, że to wszystko było tak niedawno. Ja uwielbiam się czasem zapomnieć, wciągnąć w jakąś zabawę jak dziecko. Filip jest wtedy taki radosny i szczęśliwy.
OdpowiedzUsuńA to jest przecież najważniejsze:)
UsuńFajna z Ciebie Mama! Pamiętam, jak jako nastolatka, krzyczałam do swojej, że nie próbuje mnie zrozumieć, że nie pamięta jak to było jak ona miała naście lat. No i chyba nie chciała pamiętać. Ty pamiętasz i mam nadzieję, że mi tez się to uda! Pozdro! ;)
OdpowiedzUsuńPrzyznam szczerze, że aż za bardzo pamiętam jak to było jak byłam nastolatką. Dlatego też rozumiem swojego nastoletniego dziecia co jednak nie znaczy, że na wszystko się zgadzam:)
OdpowiedzUsuńMój tato się zawsze śmiał, że furtkowi stoją :) tylko patrzę jak furtkowi będą przychodzić do moje córki :D
OdpowiedzUsuńFurtkowi, dobre określenie:)
UsuńWitam,
OdpowiedzUsuńUśmiałam się czytając ten post, bo jakbym widziała w nim siebie :) Co prawda nie mam jeszcze nastoletnich dzieci ale cała reszta się zgadza! ;) Cóż czas szybko ucieka, tylko my wiecznie młode ( choćby duchem ) ;) Pozdrawiam :)
Przez pomyłkę chyba dałaś dwa komentarze, opublikowałam jeden bo sens był ten sam:)
UsuńTo prawda czas szybko ucieka:)
Jak z początku się wygłupiałam z Olusiem, a raczej świetnie bawiłam jak dziecko, to nie raz kroś na mnie krzywo spojrzał, albo popukał się w głowę. Jak jeżdziłam z wózkiem to śpiewałam Olusiowi nawet chodząc w mieście, robiłam głupie miny i wydawałam conajmniej dziwne dźwięki. Wiem, że ktoś mógł mnie wziąć za wariatkę, ale ja byłam przeszczęśliwa, bo moje dziecko było szczęśliwe. To było i jest dla mnie najważniejsze. :)
OdpowiedzUsuńI tak powinno być!
OdpowiedzUsuń