Moje zwykłe a jednak niezwykłe macierzyństwo

środa, 25 marca 2020

Zdalne nauczanie. Szukajmy prostych rozwiązań!

 Nauczanie zdalne! I co teraz?


Coraz częściej widuję już nie tylko na poszczególnych profilach oburzonych rodziców wpisy o tym, że nauczanie zdalne w obecnej formie nie zdaje egzaminu, że nauczyciele zbyt nadgorliwie podchodzą do tematów, że dzieciom za dużo materiału jest zadawane. Rodzice są wykończeni próbami odnalezienia się w tym wszystkim.

Widzę też hejt ludzi, głównie młodych i bardzo często bezdzietnych w stosunku do rodziców, którzy najzwyczajniej w świecie nie dają rady uczyć dzieci w połączeniu ze swoimi obowiązkami głównie zawodowymi i domowymi.

Teraz zaczynają się wypowiadać poważne już portale internetowe, że coś jest nie halo, jak choćby wp.pl czy onet.pl przytaczam: 



Z mojej perspektywy ja również stwierdzam, że coś nie pykło z tym systemem. Coś nie zadziałało. I rzeczywiście są przesyłane linki, które nie działają, materiału jest zdecydowanie za dużo. Mam wrażenie, jakby nauczyciele ścigali się sami ze sobą, kto więcej zada dzieciakom. My rodzice siedzimy z dziećmi, pomagając im opanować techniczne kwestie (robienie screenów, wysyłanie maili, drukowanie materiałów, skanowanie), zajmujemy się robieniem dokumentacji fotograficznej, filmów jak to dziecko ćwiczy w domu razem z panią z filmu na YT, którego link otrzymaliśmy przez e-dziennik od Pana z w-fu.

Hm. Momentami to jest nawet mocno zabawne.

Rodzice bardzo często są bezsilni
, próbując wytłumaczyć dziecku np. rachunek algebraiczny, potęgi, pierwiastki i inne zagadnienia bez przygotowania w tym kierunku.

Jednak mimo wszystko trzeba sobie z tym wszystkim poradzić.

A jest tak proste rozwiązanie tuż obok.

Po co nam linki, po co nam grupy zakładane na fb przez nauczycieli w celu rozliczania dzieci z wykonania zadania, po co cała ta dokumentacja fotograficzna, filmowa.

Niemal każdy przedmiot ma podręcznik
. W każdym podręczniku są tematy zgodne z podstawą programową. Mało tego są zeszyty ćwiczeń. Czemu nie możemy w tej trudnej sytuacji ograniczyć się do tego? Pod każdym tematem są pytania sprawdzające, w następnej kolejności nauczyciel mógłby sam zadać temat do opracowania na podstawie podręcznika w zeszycie, a zeszyt byłby sprawdzony po powrocie do szkoły. 



Czy taki system nie byłby prostszy i czytelniejszy, a przede wszystkim skuteczniejszy? A dla tych dzieci, które nie dysponują laptopami, tabletami, komputerami stacjonarnymi, drukarkami czy taki system nie byłby dużym ułatwieniem?

Nauczmy się korzystać z tych narzędzi, które są na wyciągnięcie ręki dla każdego, powtarzam każdego ucznia i każdej rodziny!

Siła tkwi w prostocie, nie utrudniajmy życia sobie wzajemnie w sytuacji, gdy ono i tak jest już trudne z tymi wszystkimi ograniczeniami.

Doceniam starania nauczycieli.
Doceniam fakt, że na każde moje zapytanie dostaję odpowiedź od nauczyciela, doceniam fakt, że nauczyciele myślą o dzieciakach, przesyłają ciepłe słowa i pewnie też dużo czasu poświęcają na wyszukanie dodatkowych materiałów. Od początku zdalnego nauczania mieliśmy tylko jeden temat zadany do opracowania z podręcznika. Reszta to linki do zadań w internecie, karty pracy opracowane przez nauczyciela, filmiki z internetu i oglądanie wybranych filmów w TV.

Jednak doba ma tylko 24 godziny, a większość rodziców nadal pracuje.

3 komentarze :

  1. Nauczanie zdalnie jest ciężkie nie tylko dla rodzica, ale i ucznia/dziecka.

    OdpowiedzUsuń
  2. U nas na szczęście nauczyciele świetnie się sprawdzają, ale to, ze córka jest całymi w domu jest uciążliwe, chyba bardziej to mi doskwiera niż cała ta nauka :)

    OdpowiedzUsuń

Dzięki za przeczytanie, dzięki dzięki za przyszły i ewentualny komentarz :-)